Jakiś czas temu wraz z Justyną byłam w Bielsku Białej. Spróbowałyśmy tam czegoś nowego i szybko dałyśmy o tym znać na fb. Pewnie większość z Was pamięta film o lodach z siana. Dziś oddaję moją przestrzeń Justynce i ona dla Was pisze.
Beatka była umówiona na ważną wizytę w szpitalu. Spotkanie było szybkie, więc miałyśmy jeszcze nieco czasu na zwiedzanie Bielska. I skorzystałyśmy… zaczęłyśmy zwiedzać piękne uliczki centrum, znajdujące się wokół rynku. Wchodziłyśmy do kawiarni szukając smaku… ale jak poczułyśmy głód, zdecydowałyśmy się na polecaną, przez moją współlokatorkę Restaurację Beksien.
Restauracja nie tania, ale z całą pewnością gustowna.
Po przekroczeniu progu… od razu wyczuwalna jest atmosfera tego miejsca, jest ona naprawdę oryginalna… czyli z wyczuwalną wewnątrz niespotykaną oazą ciszy i spokoju między murami… Wchodzimy, na półkach mnóstwo win zabutelkowanych, certyfikaty i dyplomy na ścianach, przy stoliku siedzą dwie Panie. My idziemy do końca niewielkiej przestrzeni i wybieramy sobie stolik. Po chwili przychodzi do nas uśmiechnięta Pani i podaje menu. Na początek wybieramy kawkę. Mmmm… aromatyczna VASPIATA. Dla spróbowania jedna z ekspresu, druga parzucha. Obie intensywnie dobre
Zgłodniałyśmy, pora obiadowa się zrobiła… zatem chwilę później złożyłyśmy zamówienia na dania. Od razu dostałyśmy poczęstunek w postaci przepysznego chlebka „ichniejszego” wypieku z czarnuszką i innymi ziołami, w genialnej oliwie. Na przystawkę zamówiłyśmy tarninę z wiejskiego kurczaka z gruszką i świeżą szałwią. Wspomnę, że wszystko wokół naprawdę nadaje klimat, czystość lokalu, przyjemne stonowane kolory, zieleń i spokojna muzyka w tle…
Na pierwsze danie zamówiłyśmy sobie wymiennie (do skosztowania, na spróbowanie) Ja: nadziewane pieczonym selerem pierogi z genialnym sosem z owczego sera, z syropem z mniszka lekarskiego i migdałami. Całość niebiańsko smakowała… ah, te smaki… i w dodatku całość smaku przecięta zwykłym szczypiorkiem! WOW! Wygląd i smak obłędny.
Natomiast Beatka zamówiła sobie przygotowany w niskiej temperaturze filet i udziec naturalnie hodowlanego indyka z czarną i białą fasolą, z zieloną cebulką w ciemnym sosie… Całość obrazu dopełniały szparagi… naprawdę rzadki widok… bo mięsko nie wyglądało jak mięsko, miało ciekawy kolor, ciekawy kształt i oooomniamiiii, delikatny w ustach smak! A fasola wyglądała jak kamienie ze strumyka i znowu całość była niestandardowa, kolorowa i urzekająco smaczna! Nie wypadało palców lizać, bo sztućce zastawy były tak eleganckie, że namawiały do poprawności kultury jedzenia.
Mmmm… przejdźmy powoli do końca degustowania tej Restauracji…
HITEM okazał się deser! Uwaga… serio – lody z łąkowego siana, kruszonką owsianą i syropu z młodych pędów sosny… mmm… tego nie da się opisać, to trzeba spróbować! Jakkolwiek to brzmi, w ustach też tak dziwacznie dobrze smakuje 🙂
Odświeżyłam sobie pamięć o tym miejscu i znowu mam ochotę pobuszować w tym sianku!
http://beksien.pl/